wtorek, 26 stycznia 2016

007 cd. Nica

Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, spoglądając na niego spod pukli jasnych włosów. Zamyślona, kątem oka zerknęła na szare niebo, lecz po chwili jej ciemne oczy znów skierowały się w stronę białowłosego. Wskoczyła na krawężnik i wydymała policzki, lekko przekrzywiając głowę, przez co wyglądała niczym mała dziewczynka, próbująca złapać równowagę na wąskiej nierówności. Aleks niestrudzenie człapał przed siebie, cierpliwie czekając na odpowiedź Rosjanki, a wilczyca, o dźwięcznym imieniu Norie, w milczeniu dotrzymywała mu kroku. 
   - Trafiłam tu jakiś czas temu. - blondynka odezwała się po jakimś czasie, wciąż balansując z rękami po bokach. - Dość dawno, można by rzec. Urodziłam się w Moskwie: piękne miasto, niezwykle barwne, chociaż, jak każde, ma też mroczniejsze strony. "Sete Spillere Vanilj"... Moja rodzina również wiedziała o wszystkim, tak samo jak ja. Zgodziłam się wziąć udział w tym nietypowym eksperymencie, jeśli mogę to tak nazwać, bo zżerała mnie ciekawość. Raymonda spotkałam już w drodze do ośrodka. Od razu przypadliśmy sobie do gustu, zaprzyjaźniając się. Szczerze powiedziawszy, nawet cieszę się, że tu trafiłam. Czuję się taka... wyjątkowa. - uśmiechnęła się lekko, a w jej bordowych oczach zatańczyły radosne iskierki. - Jedyne, czego żałuję, to to, że nie mogę widywać się z rodziną. Nie mogą mnie odwiedzać, chociażby dlatego, że moja mama poważnie choruje. - przerwała na chwilę, kiedy w jej głowie pojawiły się obrazy z jej rodziną w roli głównej. Chciała być przy nich, szczególnie wtedy, kiedy jej mama znikała na tygodnie w szpitalu, zaciekle walcząc z chorobą. Polak przyglądał jej się z zaciekawieniem, uważnie jej słuchając. - Najbardziej tęsknię za moją siostrą, Liliją. Ma teraz dziesięć lat. Jest bardzo radosna, uwielbia psocić. Dogadywałyśmy się jak nikt inny. - westchnęła cicho, zeskakując z krawężnika. Sięgnęła do kieszeni przetartych jeansów, wyciągając z niej kamyk, ozdobiony czerwonym serduszkiem. - To prezent od Liliji. Dała mi go na moje dwunaste urodziny. Miała wtedy pięć lat. 
Wyciągnęła dłoń w kierunku Aleksa, a on bez słowa chwycił kamyk, obracając go między palcami i oglądając. Kamyk jak kamyk, zwykły, szary. 
Oddał Małanji jej własność i uśmiechnął się promiennie. 
  - Teraz mieszkam sama, w małym mieszkanku, ale całkiem tam przytulnie. No, nie całkiem sama, bo z kotką, Mańką, a mieszkanie wynajmuję od Pani Stefanii, notabene bardzo miła osóbka.
   - A zainteresowania? - zapytał, podpierając się ręką o biodro. 
  - Och, trochę ich jest! - uśmiechnęła się promiennie. - Ale nie będę nawijać bez sensu. Najbardziej lubię biegać, pisać i grać na gitarze. Bardzo lubię też jeździć konno i strzelać z łuku. Kiedyś rysowałam, malowałam i śpiewałam, ale jako, że nie szło mi to najlepiej, odstawiłam to na rzecz tych wcześniejszych...
  - Wolisz biegać na krótkie, czy na długie dystanse? - zapytał, kiedy ona zamilkła. 
  - Jestem raczej za biegiem długodystansowym, ale nieskromnie przyznam, że na krótkich dystansach też radzę sobie niezgorzej. - wesołe ogniki znów zatańczyły w jej oczach. Cieszyła się, że ktoś zainteresował się jej pasją. 
   - To może mały wyścig? 
   - Do tamtego słupa? - wskazała ręką na ów przedmiot, wwiercając w chłopaka radosne spojrzenie.
Skinął głową, mierząc wzrokiem ustaloną odległość. 
   - Trzy... - zaczęła - Dwa... Jeden!
Wystartowali, rzucając się sprintem przed siebie. Naokoło nich panowała cisza, przerywana uderzeniami ich stóp o ziemię. Wiatr rozwiewał jasne kosmyki Rosjanki, lecz ta wydawała się tego nie zauważać. Biegła naprzód, starając się wyprzedzić Polaka. 
Po chwili oboje znaleźli się już przy wspomnianym wcześniej słupie, oddychając ciężko.
   - Czyli remis? - uniosła brew do góry, spoglądając na białowłosego.
   - Remis.
Wyciągnęła ku niemu dłoń, a on przybił jej 'piątkę'. Stanęła w rozkroku, pochylając się i opierając ręce na kolanach. Spojrzała do tyłu, mierząc wzrokiem Norie, która szła powoli, nie zwracając szczególnej uwagi na otoczenie. Dziewczyna nie wiedziała, jak zacząć z nią rozmowę. Nie bała się, wygląd wilczycy również jej nie odpychał - wręcz przeciwnie, wadera prezentowała się świetnie, a maska zakrywająca większą część głowy intrygowała samym wyglądem. A mimo to nie miała pojęcia, o co mogłaby zapytać, bądź co powiedzieć. O ile przed Aleksem się otworzyła - notabene dość szybko, bez większych oporów - wilczyca onieśmielała ją swoim zachowaniem. Zdawała się ignorować Małanję, zachowując powierzchniowy, jak i wewnętrzny, spokój. Mela postanowiła jednak powiedzieć cokolwiek, bo cisza powoli stawała się nieznośna.
- Norie... Jak się czujesz? - zapytała, dopiero po chwili uświadamiając sobie, jak absurdalnie i śmiesznie to zabrzmiało. Przygryzła język, czując, jak na jej twarz wlewa się rumieniec, a brwi marszczą się pod wpływem zażenowania.  

<Nica?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz