Aleks skinął lekko głową, po czym spojrzał w górę i zamyślił się. Blondynka podążyła za jego spojrzeniem. Niebo spochmurniało, było coraz ciemniej, a oni szli bez słowa, delektując się ciszą. Nie była to cisza pełna napięcia, lecz cisza przyjazna, wynikająca jedynie ze zwykłego zamyślenia. Wadera i basior również nic nie mówili, a jedynie szli za swoimi kompanami.
- To może teraz Ty będziesz wymyślać zagadki? - zaczął po chwili Aleks, a dziewczyna posłała mu przepraszające spojrzenie.
- Nie mogę, bardzo Cię przepraszam... - zaczęła niepewnie. Chciała zostać dłużej, ale robiło się ciemno. To nie to, że się bała, albo nie lubiła nocy. Jeśli tylko była z kimś, wręcz uwielbiała spacerować po zmroku, lecz teraz po prostu nie mogła. Musiała wracać do domu, do Mańki. Kotka już zdecydowanie za długo była sama. - Muszę wracać, naprawdę...
Aleks wyraźnie posmutniał, przez co Małanję zaczęły męczyć wyrzuty sumienia. No cóż, pomyślała, mus to mus. Mimo wszystko, Aleks uśmiechnął się najpromienniej jak potrafił i już miał się żegnać, kiedy Raymond, do tej pory milczący, odezwał się niskim głosem.
- Nie musicie się jeszcze żegnać.
Spojrzenia całej grupy skierowały się na wilka. Nawet Norie spojrzała na niego - co prawda bez większego zaciekawienia, ale jednak.
- Małanja, martwisz się o Mańkę, tak? A więc po prostu daj mi klucze, ja sprawdzę co u niej. Przecież nie będziecie łazić po mieście do rana.
- Dzięki. - Małanja posłała mu ten swój urokliwy, subtelny uśmiech i wyjęła z torby klucze, które rzuciła do swojego przyjaciela.
Ray przycisnął je łapą do ziemi i uśmiechnął się uprzejmie do Aleksa.
- Gdybyś był tak miły i odprowadził ją z powrotem, byłbym wdzięczny.
- Oczywiście, odprowadzę ją. - odparł chłopak, odwzajemniając uśmiech.
Małanja prychnęła cicho, udając urażoną, ale w głębi duszy miło było jej, że pamiętał. Nie lubiła chodzić sama po nocy, kiedyś mu o tym wspominała. Troszczył się o nią.
Mimo to faktem było, że nie potrzebowała eskorty. Może i była zbyt ufna, ale nie przesadzajmy. Przecież potrafiła o siebie zadbać, a do tego to ona była starsza od Aleksa. To ona powinna go odprowadzić, nie na odwrót. Ale niech będzie, to nie uraziło jakoś szczególnie jej dumy.
Raymond zacisnął zęby na pęku kluczy i odszedł spokojnym krokiem, który później przeistoczył się w lekki trucht. Aleks uśmiechnął się do Małanji, a ta zaśmiała się w duchu. Wiedziała, że go to ucieszyło, zresztą ją niemniej. Dobrze byłoby się z kimś zaprzyjaźnić, a Scott na razie nie dał jej szansy, bo zniknął równie szybko jak się pojawił.
Spojrzała w górę i dopiero teraz uświadomiła sobie, że pada śnieg. Szli, rozmawiając, a miasto powoli pustoszało, zapadając w sen. Zarówno niewielkie roślinki, jak i rozległe korony drzew, pokryte były białym puchem, a zwierzęta, które nie miały swojego miejsca na ziemi, dreptały teraz w poszukiwaniu jedzenia, pozostawiając ślady na śniegu. Małanja zamyśliła się na chwilę, tracąc orientację w rozmowie.
- No i wtedy... - chłopak opowiadał o czymś entuzjastycznie, a rosjanka przyglądała mu się kątem oka.
- Opowiesz mi coś o tym, jak tu trafiłeś? Co lubisz robić, gdzie mieszkasz? - zapytała, przerywając mu w dość niegrzeczny sposób. Nie chciała tego zrobić, tak wyszło. - I opowiesz mi o swojej wilczej przyjaciółce?
<Nica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz