Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, spoglądając na niego spod pukli jasnych włosów. Zamyślona, kątem oka zerknęła na szare niebo, lecz po chwili jej ciemne oczy znów skierowały się w stronę białowłosego. Wskoczyła na krawężnik i wydymała policzki, lekko przekrzywiając głowę, przez co wyglądała niczym mała dziewczynka, próbująca złapać równowagę na wąskiej nierówności. Aleks niestrudzenie człapał przed siebie, cierpliwie czekając na odpowiedź Rosjanki, a wilczyca, o dźwięcznym imieniu Norie, w milczeniu dotrzymywała mu kroku.
- Trafiłam tu jakiś czas temu. - blondynka odezwała się po jakimś czasie, wciąż balansując z rękami po bokach. - Dość dawno, można by rzec. Urodziłam się w Moskwie: piękne miasto, niezwykle barwne, chociaż, jak każde, ma też mroczniejsze strony. "Sete Spillere Vanilj"... Moja rodzina również wiedziała o wszystkim, tak samo jak ja. Zgodziłam się wziąć udział w tym nietypowym eksperymencie, jeśli mogę to tak nazwać, bo zżerała mnie ciekawość. Raymonda spotkałam już w drodze do ośrodka. Od razu przypadliśmy sobie do gustu, zaprzyjaźniając się. Szczerze powiedziawszy, nawet cieszę się, że tu trafiłam. Czuję się taka... wyjątkowa. - uśmiechnęła się lekko, a w jej bordowych oczach zatańczyły radosne iskierki. - Jedyne, czego żałuję, to to, że nie mogę widywać się z rodziną. Nie mogą mnie odwiedzać, chociażby dlatego, że moja mama poważnie choruje. - przerwała na chwilę, kiedy w jej głowie pojawiły się obrazy z jej rodziną w roli głównej. Chciała być przy nich, szczególnie wtedy, kiedy jej mama znikała na tygodnie w szpitalu, zaciekle walcząc z chorobą. Polak przyglądał jej się z zaciekawieniem, uważnie jej słuchając. - Najbardziej tęsknię za moją siostrą, Liliją. Ma teraz dziesięć lat. Jest bardzo radosna, uwielbia psocić. Dogadywałyśmy się jak nikt inny. - westchnęła cicho, zeskakując z krawężnika. Sięgnęła do kieszeni przetartych jeansów, wyciągając z niej kamyk, ozdobiony czerwonym serduszkiem. - To prezent od Liliji. Dała mi go na moje dwunaste urodziny. Miała wtedy pięć lat.
Wyciągnęła dłoń w kierunku Aleksa, a on bez słowa chwycił kamyk, obracając go między palcami i oglądając. Kamyk jak kamyk, zwykły, szary.
Oddał Małanji jej własność i uśmiechnął się promiennie.
- Teraz mieszkam sama, w małym mieszkanku, ale całkiem tam przytulnie. No, nie całkiem sama, bo z kotką, Mańką, a mieszkanie wynajmuję od Pani Stefanii, notabene bardzo miła osóbka.
- A zainteresowania? - zapytał, podpierając się ręką o biodro.
- Och, trochę ich jest! - uśmiechnęła się promiennie. - Ale nie będę nawijać bez sensu. Najbardziej lubię biegać, pisać i grać na gitarze. Bardzo lubię też jeździć konno i strzelać z łuku. Kiedyś rysowałam, malowałam i śpiewałam, ale jako, że nie szło mi to najlepiej, odstawiłam to na rzecz tych wcześniejszych...
- Wolisz biegać na krótkie, czy na długie dystanse? - zapytał, kiedy ona zamilkła.
- Jestem raczej za biegiem długodystansowym, ale nieskromnie przyznam, że na krótkich dystansach też radzę sobie niezgorzej. - wesołe ogniki znów zatańczyły w jej oczach. Cieszyła się, że ktoś zainteresował się jej pasją.
- To może mały wyścig?
- Do tamtego słupa? - wskazała ręką na ów przedmiot, wwiercając w chłopaka radosne spojrzenie.
Skinął głową, mierząc wzrokiem ustaloną odległość.
- Trzy... - zaczęła - Dwa... Jeden!
Wystartowali, rzucając się sprintem przed siebie. Naokoło nich panowała cisza, przerywana uderzeniami ich stóp o ziemię. Wiatr rozwiewał jasne kosmyki Rosjanki, lecz ta wydawała się tego nie zauważać. Biegła naprzód, starając się wyprzedzić Polaka.
Po chwili oboje znaleźli się już przy wspomnianym wcześniej słupie, oddychając ciężko.
- Czyli remis? - uniosła brew do góry, spoglądając na białowłosego.
- Remis.
Wyciągnęła ku niemu dłoń, a on przybił jej 'piątkę'. Stanęła w rozkroku, pochylając się i opierając ręce na kolanach. Spojrzała do tyłu, mierząc wzrokiem Norie, która szła powoli, nie zwracając szczególnej uwagi na otoczenie. Dziewczyna nie wiedziała, jak zacząć z nią rozmowę. Nie bała się, wygląd wilczycy również jej nie odpychał - wręcz przeciwnie, wadera prezentowała się świetnie, a maska zakrywająca większą część głowy intrygowała samym wyglądem. A mimo to nie miała pojęcia, o co mogłaby zapytać, bądź co powiedzieć. O ile przed Aleksem się otworzyła - notabene dość szybko, bez większych oporów - wilczyca onieśmielała ją swoim zachowaniem. Zdawała się ignorować Małanję, zachowując powierzchniowy, jak i wewnętrzny, spokój. Mela postanowiła jednak powiedzieć cokolwiek, bo cisza powoli stawała się nieznośna.
- Norie... Jak się czujesz? - zapytała, dopiero po chwili uświadamiając sobie, jak absurdalnie i śmiesznie to zabrzmiało. Przygryzła język, czując, jak na jej twarz wlewa się rumieniec, a brwi marszczą się pod wpływem zażenowania.
<Nica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz