- O tym jak trafiłem na wyspę, do ośrodka? Och, to było dosyć niedawno. Rok może dwa lata temu. Zdążyłem się nieco zaaklimatyzować wśród innych użytkowników, ale od jakiegoś czasu Norie wciela się w życie wyspiarskiej watahy, a ja wraz z nią... Tego dnia w Dobrodzieniu zaczęło gromadzić się więcej wilków o nietypowych umaszczeniach. Stwierdziłem, że warto by było to zobaczyć. Nim się spostrzegłem, już zostałem oznaczony jako użytkownik i nie wróciłem do domu. Moi rodzice jednak o tym wiedzieli, wiedzieli, że nie zobaczą mnie przez długi okres czasu. Jak tylko trafiłem na wyspę zorientowałem się o co chodzi. Sete Spillere Vanilj... Tu mi wszystko wytłumaczyli, a do dziś jestem członkiem duetu Nica, Lewej Strony. Może to nie jest po kolei, ale nie potrafię o tym inaczej mówić. Lepiej jest przyzwyczaić do tej myśli, że było się tu od zawsze. W końcu nie każdy miło wspomina dotarcie na wyspę. "Straciłem rodzinę by stać się cennym obiektem badań", spotkałem już wiele osób, które tak mówiły i nie były z tego dumne. Mają złe opinie o naukowcach, ale cóż taka praca.
- Rozumiem... - Małanja słuchała Aleksa jak zaklęta. Nie chciała mu już więcej przerywać, tym bardziej, że sama zadała takie pytania.
- Co lubię robić? - Podrapał się po głowie. - Cóż... Nigdy o tym nie myślałem, ponieważ jakoś mi to nie przeszkadzało. Myślę jednak, że to będzie wspólna gra i rozmowa z moimi współlokatorkami. Nie stać mnie by zainwestować w dobre mieszkanie, a tak jest świetnie. Dokładam jedną czwartą część swoich miesięcznych oszczędności i mam praktycznie wszystkie rachunki z głowy.
- Wspomniałeś o współlokatorkach... Kim one są? Jakie są?
- Lizzie jest najstarszą współlokatorką. W rzeczywistości ma około trzydziestu pięciu lat, a wciąż wygląda na "hot" osiemnastkę - zaśmiał się Aleks. - Pochodzi z Węgier. Ma kruczoczarne włosy oraz ciemne oczy. Nie przepada za tym gdy musi o sobie opowiadać. Ma twardą rękę, zawsze stanie w obronie swoich. Traktuje mnie jak młodszego, roztrzepanego braciszka. Lizzie sprawia wrażenie wrednej kobiety, która nigdy nie ustępuje. Tak naprawdę ma ciepłe serduszko dla takich jak ja... Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te fajki, do których ma słabość. Na drugą współlokatorkę wołam Mosia. Jest naprawdę miła, ma dwójkę dzieci, które wychowują się z ojcem gdzieś w Anglii. Tęskni za nimi, ich stratę próbuje nadrobić mną. Jest... naprawdę nadopiekuńcza, ale dzięki temu mogę na nią mówić jak mówię, tak naprawdę nazywa się Marianne. Mosia ze względu na piegowaty nosek, zielone oczy oraz długie włosy, których odcień blondu miesza się z rudym. No i została Antka... To kobieta posiadająca własne zasady, których nigdy przenigdy nie złamie. Śmieją się ze mnie i z niej, że wyglądamy naprawdę podobnie. Tym bardziej, że jej wygląd zatrzymał się przy wieku szesnastki. "Niczym moje bliźniaki!" często powtarza Mośka. W Antce uwielbiam to, że jest niezależna i potrafi zawalczyć o swoje. Nie przywiązuje również zbytniej uwagi do wykonywanego zawodu czy wyglądu. Pochodzi z Australii i zawsze kojarzy mi się z kufelkiem piwa. Ma mocną głowę, nawet po dużej ilości alkoholu zachowuje trzeźwość umysłu... Wszystkie są cwane i przebiegłe, ale to nic. Dzięki nim mam w miarę rodzinną atmosferę, no i oczywiście dzięki mojej kochanej Norie, o której nie mogę mówić nikomu. Wybacz mi, ale jeśli chcesz coś o niej wiedzieć. Kieruj się do niej, dobrze?
- Ach... No dobra...
- Prawie bym zapomniał - uśmiechnął się do Małanji. - Mieszkam w centrum miasta, jest to jeden z najniższych budynków. Jako jedyny posiada jednocyfrowy numer oznaczający. Jest niski, ale bardzo długi. Numer mieszkania to 203... Poza tym, zanim cię odprowadzę. Opowiedz też o sobie, te same pytania, które były kierowane do mnie, co ty na to?
<007?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz