- Oczywiście, że chcemy zostać, prawda, chłopaki? - oba basiory skinęły niepewnie łbami - No, to idziemy wypożyczyć łyżwy.
Rivera przytaknął, choć bez entuzjazmu. Cała grupa ruszyła w stronę wypożyczalni, z Małanją na czele. Blondyn, jak to na dżentelmena przystało, przepuścił Małanję w drzwiach i wszedł na końcu, zamykając drzwi za wilkami. Blady mężczyzna, na około czterdziestoletni, uniósł głowę znad gazety, kiedy zamykające się drzwi zahaczyły o dzwoneczek, przez co rozległ się charakterystyczny dźwięk. Skierował swoje zmęczone, pytające spojrzenie na Naszą grupę.
- Dzień dobry, Chcielibyśmy wypożyczyć łyżwy. - zaczął Czech
- Psy też? - mężczyzna spojrzał na Valkoinena i Neona i skrzywił się nieznacznie.
Miny "psów" mówiły wszystko.
- Wilki. - mruknęła Małanja, lekko urażona - Nie, one nie będą wypożyczać łyżew, jakoś nie wyobrażam sobie wilków na łyżwach. Wypożyczyć chciałabym ja i mój przyjaciel. Człowiek.
- Uhm, rozumiem. - westchnął, wskazując na półkę pełną łyżew - Proszę wybrać z tamtych, Cena to 9 złotych za parę.
Chłopak, uprzedzając Małanję grzebiącą aktualnie w torebce, wyciągnął z kieszeni portfel i podał mężczyźnie 18 złotych.
- Dziękujemy, miłego dnia. - Rivera uśmiechnął się lekko i spojrzał na Małanję.
Dziewczyna spojrzała na niego ciepło, a jej usta drgnęły w podzięce. Wilki, brutalnie nazwane wcześniej psami, czekały cierpliwie, a po chwili wyszły na zewnątrz.
- Nie uśmiecha mi się jeżdżenie na lodowisku. - skrzywił się Raymond, opierając o ścianę budynku.
- Nie przesadzaj, tak źle nie będzie. Zobaczymy, najwyżej zaraz zejdziemy.
- Wilki na lodowisku? No nie wiem. Jakoś tego nie widzę. Ale może masz rację - nie zaszkodzi spróbować.
Po chwili w drzwiach pojawili się ich partnerzy, z łyżwami na nogach. Małanja, stawiając niepewnie pierwsze kroki, spojrzała na swojego wilczego przyjaciela, a ten zaśmiał się pod nosem, śmiechem czystym, szczerym i przyjaznym.
- Zobaczymy jak Ty sobie poradzisz! - rzuciła i, już nieco pewniejszym krokiem, ruszyła do wejścia.
Lodowisko było darmowe, tak więc tylko za łyżwy trzeba było płacić. Wszyscy weszli, rozejrzeli się. Rosjanka, jako, że pierwszy raz miała na nogach łyżwy, od razu straciła równowagę, a przed upadkiem uchroniła ją tylko dłoń Scotta.
- Dzięki. - powiedziała cicho i oparła o barierkę.
Rivera jeździł pewnie, a jego partner, pomimo początkowych błędów, radził sobie coraz lepiej. Z kolei Neon, obeznany w temacie, kręcił się pewnie obok Małanji, asekurując ją.
~ Jak zwykle nadopiekuńczy! - dziewczyna pokręciła głową, uśmiechając się subtelnie, kiedy jej partner podparł ją upadającą na lód.
~ Ktoś musi myśleć za Ciebie, skoro sama tego nie robisz...
~ Uważaj, bo się obrażę.
~ Ha. Ha.
Oboje spojrzeli na Bíláhavran, który spokojnie śmigał po gładkim lodzie.
Małanja stanęła nieco pewniej, wyprostowała się i ruszyła do przodu. O dziwo, szło jej całkiem dobrze. Do czasu, kiedy zbytni się rozpędziła i nie wyhamowała, przez co wjechała w osobę jadącą naprzeciwko.
Następstwem tej jakże przejmującej tragedii był upadek na tylnią część ciała. Dziewczyna, otrząsnąwszy się po upadku, spojrzała w górę, mierząc wzrokiem stratowaną osobę.
~ Musisz bardziej uważać, bo wejdzie Ci w nawyk rozpoczynanie znajomości od staranowania drugiej osoby. - Raymond zaśmiał się cicho
Było jej zbyt głupio, żeby się odezwała. Szybko spojrzała w stronę Scotta, mając nadzieję, że nikt nie zauważył, ale i on, i jego partner, stanęli, niepewni co zrobić.
Wstała, chwiejąc się, i, czerwona niczym burak, unikając wzroku owej osoby, wymamrotała ciche "Przepraszam", mając nadzieję, że osoba ta nie zwróci na nią uwagi.
<Bíláhavran? Nica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz